Co jest w życiu najważniejsze?
Co jest w życiu najważniejsze? Mam taki jeden nawyk od czasów liceum. Moja wychowawczyni – matematyczka, dała mi jedną może banalną, ale bardzo ważną lekcję. I nie miała ona oczywiście nic wspólnego z matematyką. Nauczyła mnie, by w każdym dniu znaleźć chociaż jedną pozytywną myśl, jedną rzecz, która sprawi, że ten dzień będzie wydawał się dobry. I od tej pory szukam takiej myśli każdego dnia i chwytam się jej, czasem bardzo kurczowo. Niekiedy notuję takie myśli w głowie. Innym razem na papierze.
Są dni, kiedy lista jest naprawdę długa. Zapisuję ją prędko, a długopis ledwo nadąża za ruchem dłoni. Znajdują się na niej różne rzeczy. Od tego, że zrobię sobie dziś długą kąpiel w wannie po to, że przytulę się do kogoś kogo kocham. Znajdzie się tam zakup nowej książki czy nowa ubraniowa perełka wypatrzona na Aliexpress. Są tam spotkania ze znajomymi. To, że słucham dobrej muzyki. To, że pójdę do kina. Albo na imprezę. Że zjem coś dobrego. Najczęściej są to drobnostki, małe, codzienne „pocieszacze” pozwalające wierzyć, że jest dobrze. Kiedy wpisuję na swoją listę typu rzeczy to wiem, że jest dobrze. Jeśli wystarczy mi myśl o ciepłej kąpieli, żeby utrzymać jakąś życiową harmonię to wiem, że jest to dobry dzień, że dobrze mi się żyje. To taki mój mały miernik, taki sposób, by powiedzieć „sprawdzam”.
Są jednak inne dni. Dni, kiedy mój wewnętrzny świat kurczy się do rozmiaru dłoni. Miętoszę go nerwowo, próbując wycisnąć z niego jakiś sens. Jednocześnie świat zewnętrzny rośnie i rośnie, jakby zaraz miał mnie pochłonąć. Dni kiedy kąpiel w wannie, dobra książka czy zaspokojenie konsumpcjonistycznych zachcianek to za mało. Moja lista maleje wtedy, ale ja trzymam się tego, co na niej jest jeszcze bardziej kurczowo. Patrzę i czuję, że mogę oddychać. Że dam radę. Że przetrwam. Przetrwam, bo mam tych kilka słów… Bo mam tych kilka osób.
Najbliżsi. Kiedy jest naprawdę źle, to jedyne, co pomaga mi wtedy przetrwać, to właśnie najbliższe mi istoty. Przytulenie. Uścisk dłoni. Szczery uśmiech. Ręka zatopiona w ciepłej sierści psa. Dobre słowo. „Damy radę. Razem damy radę” wyszeptane z pewnością. „Jak się dzisiaj masz?” – spytane ze szczerością. Nieme „jestem”. I głośne „ja Ci pomogę”. Tylko to się wtedy liczy. I tak sobie myślę, że może nie tylko wtedy. Że może to jest właśnie w życiu najważniejsze. I może to jest jedyna lista, jakiej naprawdę potrzebujemy.
Bo kiedy świat kurczy się do wielkości dłoni, liczy się to, żeby druga ręka znalazła tę pomocną dłoń, prawda? Cieszę się, że kiedy tego potrzebuje moja ręka nie trafia na pustkę. Że nawet po omacku znajduję to, co najważniejsze.
A Ty jak myślisz? Co jest w życiu najważniejsze?