Czas przestać się pierdolić.

Tytuł dwuznaczny, bo w tym kraju naprawdę strach się pierdolić. Ale czas przestać się pierdolić i kiwać ostrożnie paluszkiem „nu-nu-nu, tak nie można, proszę Pana, proszę uprzejmie wyjąć ręce z moich majtek”. Czas przestać pokazywać paluszkiem „patrz, to ja, człowiek, tam były moje prawa, czy mógłby mi Pan je uprzejmie oddać, coś chyba Panu, upadło, a nie przepraszam, to ja, to znowu ja, upadam, bo ktoś podłożył mi nogę, przepraszam, proszę wybaczyć, taka niezdara ze mnie”. Czas pokazać środkowy palec i wysłać jasny komunikat.

Rodzice wychowali mnie na grzeczną dziewczynkę. Ci, co mnie czytają, mogą myśleć, że jestem uczuciową osobą. Wrażliwą. Z duszą marzycielki i romantyczki, choć to zupełnie śmieszne i przestarzałe w dzisiejszych czasach. Mają rację. Ci, co znają mnie osobiście wiedzą, że to prawda. Wiedzą też, że uczucia i wrażliwość wyrażam również poprzez słowa, które w telewizji po 22 brzmiały by podobnie do samochodowego klaksonu, a w piśmie przybrałyby widok gwiazdek. Długo się tego wstydziłam i próbowałam opanować swój krnąbrny język. No wiecie, żeby baba klęła jak chłop? A potem sobie przypomniałam, że nie jestem babą, tylko człowiekiem. Też Wam się czasem zdarza zapomnieć? W piśmie jednak rzadko sięgam po tę formę wyrazu. Nie potrzebuję. Jestem w stanie zamknąć siebie i swoje myśli w słowach, które mogą spokojnie żyć nawet po 22.

Dziś jednak nie patrzę na godzinę. Dziś jestem wkurwiona i brak mi słów ładnych, uczesanych w gładki kucyk. Słów takich, co przystają grzecznej dziewczynce. Grzeczne dziewczynki często kończą źle. A ja wciąż jak na marzycielkę przystało marzę o Happy Endzie.

Jestem grzeczną dziewczynką. Rodzice dobrze mnie wychowali. Zachowuję się jak na dobrą panienkę przystało. Dlatego, kiedy ktoś wpycha mi łapska poniżej pasa, krzyczę, nie przebierając w słowach. Nie będę prosić, żeby ktoś łaskawie rozważył, czy mógłby mi oddać to, co moje. Nie będę przepraszać, że to moja wina, że pewnie sprowokowałam. Dość. Naprawdę mam już DOŚĆ.

Ktoś twierdzi, że nie przystoi. Ja twierdzę, że agresja rodzi agresję i to nie my wypuściłyśmy pierwszy cios. Koniec z nastawianiem drugiego policzka. Z proszeniem. Z błaganiem. Ostatnio znów mi się przypomniało, że jestem człowiekiem. W porę, bo niektórzy chyba o tym zapomnieli.

Ktoś twierdzi, że można inaczej. Ja też sądzę, że można to było zrobić inaczej niż miało to miejsce w czwartek.

Ktoś twierdzi, że ulica to nie miejsce na rozważanie takich spraw. Ja również chciałabym o tym porozmawiać w zupełnie innych warunkach. Ktoś? Coś? Pytam dla koleżanki. Dla setek tysięcy koleżanek.

Ostatnio mi się przypomniało, że jestem człowiekiem. Przypomniało mi się, że mam głos. Przypomniało mi się, że mój głos nie musi być skromnie wypowiadanym przecinkiem, żeby nie zakłócać dyskusji, gdy Panowie omawiają ważne sprawy. MOJE SPRAWY. Z reguły nie chodzę na protesty – w środę był mój pierwszy raz. Z reguły wolę otwartą dyskusję niż rzucane w twarz obelgi. Z reguły nie każę nikomu wypierdalać. Ale reguły tej gry zostały już dawno złamane.