Lamy sukcesu też mogą wyjść na spacer poza swoją strefę komfortu.

Dzień dobry, tu Wasza Lama Sukcesu. Dziś przyszłam z Wami pogadać o tym, że takie lamy jak my, też mogą wychodzić ze strefy komfortu. Co Wy na to? Może to oczywiste, ale kiedyś myślałam, że nie mogą. Myślałam, że ja nie mogę. Wkurzało mnie to całe gadanie, jak to tylko wystarczy wstać z kanapy i wyjść z tej swojej bazy bezpieczeństwa. Nie rozumiałam też, właściwe po co. No a potem życie mnie samo wykopało, zabrało kocyk i powiedziało „no dobra mała, radź sobie”. I jakoś sobie poradziłam. Chociaż ani trochę nie było łatwo.

Po co w ogóle opuszczać strefę komfortu?

Z wielu powodów. O najważniejszym pisałam TU. Przyjemnym skutkiem ubocznym jest to, że po jakimś czasie często to, co nas przerażało, to, co było daleko, daleko od tego, co dla nas komfortowe, nagle się takie staje. Nagle bierzesz telefon, żeby coś załatwić i czujesz się, jak dorosły człowiek, a nie jak przestraszona dziewczynka. Ja tam lubię to uczucie. Nie chodzi o zmuszanie się, a raczej naginanie swoich możliwości. Jak mogę wciąż unikam załatwiania spraw przez telefon, ale jeśli muszę to zrobić, to nie sprawia mi to już takich problemów jak kiedyś. Poza tym wychodzenie że strefy komfortu daje poczucie rozwoju. Praca wymaga ode mnie wychodzenia że strefy komfortu na każdym kroku. Są dni, kiedy tego naprawdę nie lubię. Jednak dzięki temu bardziej lubię siebie i czuję, że nie stoję w miejscu. To naprawdę miłe i po czymś takim mam poczucie, że zasłużyłam na solidny wypoczynek w mojej kocykowej bazie.

Kiedy wychodzić?

Moim zdaniem tylko, ale to tylko wtedy, kiedy czujesz, że warto. Chociaż czasem można uważać, że wcale nie warto. Mnie się wydawało, że nie warto się przełamywać w kwestii chociażby tych telefonicznych rozmów. Pamiętam, jak kiedyś musiałam coś załatwić i poprosiłam przyjaciółkę, żeby zadzwoniła w moim imieniu. Spytała mnie wtedy, czy nie sądzę, że czas dorosnąć i być samodzielnym człowiekiem. Rany, jaka byłam na nią zła! No bo jak ona może mi coś takiego mówić, skoro po prostu jest pewną siebie osobą i tego typu sprawy nigdy nie stanowiły dla niej problemu? Wciąż uważam, że miałam trochę racji, ale ona też. Dla wielu osób ten przykład może wydawać się śmieszny. Ale nie jest. Bo to jest moja mała wygrana bitwa i była dla mnie ważna. Jeśli czujesz jednak, że np. publiczne wystąpienia nie są Ci potrzebne, nie będziesz czuć się lepiej, kiedy tę umiejętność opanujesz, nie wiążesz z tym żadnej przyszłości, to olej to. I ta rada znów może brzmieć głupio i być zbyt oczywista, ale myślę, że jest nam dziś potrzebna. W czasach, kiedy na każdym kroku czytamy i słyszymy, by pokonywać siebie. Kiedy słyszymy, że powinniśmy się rozwijać, mieć większe ambicje i mieszkania, uczyć się nowych rzeczy, dbać o formę, nie stać w miejscu, walczyć z każdą swoją słabością i nieustannie się rozwijać. To ja Ci powiem, że nie musisz tego wszystkiego robić, jeśli nie chcesz. I nie będziesz gorszy/gorsza od tych, którzy to robią. Będziesz co najwyżej mniej zmęczony. I być może bardziej szczęśliwy. Nie namawiam i absolutnie nie neguje tamtego stylu życia. To po prostu nie mój styl. I Twój też nie musi być. Toczmy nasze własne bitwy. O to, co jest dla nas naprawdę ważne.

I czy w ogóle takie Lamy Sukcesu mogą wychodzić ze strefy komfortu? Czy potrafią?

Pewnie, że tak! Mało co mnie tak irytuje, jak to, gdy widzę np. w śniadaniówce człowieka, który tryska pewnością siebie i przekonuje, że musimy podejmować wyzwania, wychodzić że strefy komfortu i tak dalej. Może nie powinnam, może źle to oceniam, bo być może takie osoby przeszły daleką drogę od wstania z tej właśnie kanapy do kanapy w telewizji śniadaniowej. Może wiele ich to kosztowało. Brakuje mi jednak trochę innego mówienia o wychodzeniu że strefy komfortu. Takiego, który pokaże, że można, ale też, że nie jest to takie łatwe. I że jednocześnie nie musisz być fighterem, żeby to zrobić, nie musisz mieć osobowości zwycięzcy. Ja nie mam. Nie jestem człowiekiem sukcesu. Jestem Lamą Sukcesu. I mogę. Choć czasem nie mogę. Choć czasem nie wychodzi. Chociaż wcale nie zawsze do trzech razy sztuka. Czasem do kilkunastu. I choć czasem czuję, że nie dam rady. I choć czasem naprawdę zupełnie nie daję. To gwarantuję, że można. I obiecuję, że warto.

Jak wychodzić że strefy komfortu?

No nie wiem jak Wy moje Lamy Sukcesu, ale ja najbardziej lubię drobnymi kroczkami. Zdarzały mi się skoki na głęboką wodę i efekty były zdecydowanie szybsze, ale to było głównie w sytuacjach, kiedy to życie zrzucało mnie z tego mostu prosto w toń. W większości przypadków było warto. Kiedy jednak nie muszę, wolę po swojemu. Wolę sobie dreptać swymi nieporadnymi kopytkami. I znajdywać drogę. Swoją drogę. Tak po prostu.

Dajcie znać, czy Wy wychodzicie czasem ze swojej strefy komfortu i jeśli tak, to jakie macie na to sposoby. A tymczasem drapię Waszą wewnętrzną lamę za uszkiem i życzę miłego dnia w lub poza Waszą kocykową bazą bezpieczeństwa!

Myślisz, że też jesteś lamą? Lamą Sukcesu? W takim razie zapraszam do mojej grupy – stwórzmy najsympatyczniejsze stadko na świecie!
▶️ https://www.facebook.com/groups/640005159842178//