Nawet nie wiesz, ile mi bólu sprawiasz swoją niemiłością. Nieprzytuleniem swoim. Swoją nieobecnością.

Zimna poduszka obok mojej. Puste krzesło. Przestronniej się z robiło w pokoju, w prawej i lewej komorze mojego serca, tylko przeciąg hula. Zniknąłeś i zabrałeś cały swój bałagan, który doprowadzał mnie do szału. Zaprowadziłam porządek. Porządek zaprowadził chaos. A na końcu zawsze jest chaos. Poukładane mam na półkach zamiast w życiu. Poukładać nie już potrafię układanki, kilku elementów wciąż brakuje. Pewnie zgubiły się podczas tamtej soboty, kiedy mówiłeś mi, że tylko ja Cię uzupełniam. Pamiętasz?

Śmialiśmy się głośno do czwartej nad ranem. O ósmej rano na wycieraczce znalazłeś karteczkę z anonimowym napisem „Proszę nie hałasować.” Teraz tylko cisza hałasuje. „Daj mi spokój!”- krzyczałam wiele razy. I Ty mi go oddałeś. Może zechcesz odebrać go z powrotem? Kiepsko mu tu ze mną, wiesz? Mój spokój zdecydowanie lepiej miał się z Tobą. Ze mną robi się niespokojny i kiepsko mu patrzy z oczu. Nie mogę na to patrzeć

No weź, chodź! Pokłócimy się trochę, a potem wygładzimy sprzeczności, nadamy wyjątkom regułę. Ja powiem, że mnie nie rozumiesz, ty powiesz, że cię nie słucham, ja powiem, że mnie nie kochasz, ty westchniesz, ja zapłaczę. Ty mnie weźmiesz za rękę, ja jej nie odsunę. Wzroki odwrócone powoli się spotkają i przychylniej na siebie spojrzą. Zapomnimy, o co ta kłótnia i zapomnimy się w miłości. Tak było. Pamiętasz?

No weź, popatrz! Widzisz, jak nam do twarzy było ze sobą? Ty mi dodawałeś rumieńców, ja Tobie dawałam powody do uśmiechu. „Taka ładna z Was para” mówili. Pamiętasz? Śmiałeś się wtedy i marszczył Ci się nos.

No weź, dotknij! Czułym słowem pogładź, dobrą myślą przykryj w zimną, długą noc. Tylko Ty potrafiłeś ukołysać moje koszmary. Pamiętasz?

Nawet nie wiesz, ile mi bólu sprawiasz swoim nieprzyjściem. Niespojrzeniem swoim. Swoim niedotykiem.