Milenialsi, pokolenie milenium, pokolenie Y. Jeśli urodziłeś się między 1984 a 1997 to ten tekst jest właśnie o Tobie. A może nie? Może wcale nie utożsamiasz się z tą grupą?
My, milenialsi, pokolenie Y, ciągle szukamy swojej niewiadomej liczby X. Chcemy wszystkiego, choć nie wiemy, czego. Trochę wierzymy, że możemy więcej, trochę nabijamy sobie guzy, kiedy upadamy z wysokości naszych wyobrażeń do poziomu szarej jak beton rzeczywistości. Jestem milenialsem, pieprzonym milenialsem, a Ty?
Milenialsi – pokolenie skazane na niechęć
Kiedy czytam różne artykuły na temat milenialsów, mam wrażenie, że nikt nas nie lubi. Milenialsi są przedstawiani jako taki produkt, efekt uboczny czasów wolności, szybkiego rozwoju i możliwości, z których sami nie potrafią korzystać.
Jesteśmy narcyzami, mamy problemami z przejściem w dorosłość, nie lubimy stałości, co widoczne jest szczególnie w pracy. Wierzymy w możliwość samodzielnego zarządzania swoim losem i karierą, dlatego przedkładamy możliwość wyboru nad stabilność. Podobno jesteśmy pokoleniowymi egoistami. Podobno jesteśmy pełni wiary w siebie, którą jednak łatwo podkopać każdym, drobnym niepowodzeniem. Konfrontacja wyobrażeń o tym, jak wiele możemy z tym, jak mało osiągamy jest naszym największym koszmarem. Przyznajmy szczerze, milenialsi nie wydają się szczególnie sympatycznymi osobnikami, prawda?
Milenialsi – jestem jednym z nich
I chociaż mogłabym nas bronić, sądzę, że jest w tym trochę prawdy. Wychowałam się w czasach, kiedy możliwości wydawały mi się być nieograniczone. Naprawdę jeszcze w liceum myślałam, że osiągnę wszystko, co sobie wymyślę, jeśli tylko będę wystarczająco mocno chcieć i jeszcze bardziej się starać. Trochę mnie teraz rozczula moja naiwność, trochę jestem na siebie zła. Wydawało mi się, że wszystko jest w moich rękach, chociaż z jakiegoś powodu stery szybko i niejednokrotnie wymykały mi się z zaciśniętych pięści. Myślę, że daleko mi do osobowości narcystycznej, jednak nie mam problemu z tym, żeby określić swoją wartość na rynku pracy podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Wierzę, że stać mnie na wiele i między innymi dlatego zmieniałam pracę wiele razy w poszukiwaniu czegoś lepszego. Moje CV i wielość różnych stanowisk może niektórym mówić „Nie wiem, czego chcę”. Dla mnie mówi „Wiem, że chcę więcej”.
Jestem milenialsem. Żyję w dużym mieście i korzystam z możliwości. Wiem, że wystarczy kliknąć w ekran smartfona, by świat nie miał granic. Ciągle nie potrafię pokonać ograniczeń w swojej głowie. Wiem, jak wybierać filtry na Instagramie, ale nie wiem jak odpowiednio przefiltrować swój strach przed codziennością. Oczekuję wiele od świata, ale wciąż nie spełniam własnych oczekiwań. Mogę wszystko, a robię tak niewiele. Zmieniam, szukam, gubię się, zmierzam donikąd, boję się, że wciąż coś tracę i nie mogę odnaleźć sensu.
Jestem milienialsem, pieprzonym milenialsem, zagubionym w możliwościach, pogubionym w oczekiwaniach, chwytającym więcej niż jest w stanie utrzymać, załamującym ręce i wyciągającym je wysoko, podnoszącym się z kolan, wspinającym się i upadającym, potykającym się o kolejne szczeble. Jestem milenialsem, chcę więcej, mogę więcej, wiem, że mogę więcej… Chociaż czasem już nie mogę. Jestem milenialsem, dążę do perfekcji i jestem wiecznie nienasycona. Jestem milenialsem i cieszę się, że wciąż wypatruję czegoś jeszcze na horyzoncie. Cieszę się, że horyzont moich pragnień powiększa się z kroku na krok. Jestem milenialsem i cieszę się, że wciąż chcę więcej, chociaż czasem nie wiem, czego chcę.
Jestem milenialsem i dobrze mi z tym, nawet jeśli czasem jest mi źle.
A Ty?
Mi to się w liceum wydawało, że tak jak wszyscy starsi ode mnie skończę spokojnie studia, znajdę spokojną, stałą pracę w zawodzie i założę rodzinę. Ha, ha. Na studiach już jednak zderzyłam się z rzeczywistością i teraz (parę lat po) robię całkiem inne rzeczy – i niby nie narzekam, ale odbiega to od moich oczekiwań, że ho ho. Nie jestem przekonana, czy się identyfikuję, mimo że zmieniam i szukam.
Też kiedyś widziałam swoją przyszłość jako taką właśnie linię prostą: studia – praca – rodzina – żyli długo i szczęśliwie. 😉 A w rzeczywistości linia ta raczej przypomina zamotany kłębuszek – czasem się wszystko dobrze rozwija, aż tu nagle jakiś supeł i bęc! Życzę dogonienia oczekiwań w takim razie (Tobie i sobie też). 🙂
Problem z millenialsami jest widzę tak, jak na przedstawionym obrazku 😉
Tak widzę „problem” z millenialsami 😉
Idealne! Nie jestem w stanie nawet nic dodać. 😉
Te patyczki do bierek <3
Według mnie to jest tak: żyje sobie jedno pokolenie, w pewnym momencie zaczyna się starzeć i widzi, że rodzi się kolejne pokolenie, które podejmuje inny decyzje i generalnie żyje na swój sposób, więc nadaje się mu nazwę (millenialsi, pokolenie X, Y, Z, czy inne ajhcbsajxsxgaj), a potem zaczyna się narzekać, że „a za moich czasów”, „ale ci młodzi to teraz”, „bo oni nie rozumieją”. No i sorry, ale tak wygląda życie. Każdy człowiek ma wątpliwości, każdy człowiek czasem nie wie i każdy człowiek co chwila ma poczucie, że jakby czegoś brakuje. A nazwa pokolenia pozostaje tylko nazwą pokolenia, która nie ma na to wszystko wpływu. No, ale to tylko moja (zbyt długa do umieszczenia w całości) opinia 😉
Na pewno coś w tym jest, chociaż część tych obserwacji, nawet jeśli kierowanych pokoleniowym dystansem, jest moim zdaniem prawdziwa. Swoją drogą ciekawe, co my będziemy sądzić o młodszym pokoleniu. Już się kilka razy przyłapałam na stwierdzeniu „Za moich czasów”, które kiedyś uważałam za równoznaczność mentalnej starości. No cóż… 😉
[…] 5) Jestem milenialsem, a Ty? […]