Naiwne powiedzonka, które zrujnowały mi życie
Byłam ich idealnym odbiorcą. Karmiłam się nimi, rosnąc w świadomość siły, jakiej nie posiadałam. A kiedy dochodziło do konfrontacji, kończyłam znokautowana i już wiedziałam, że to, co Cię nie zabije, wcale Cię nie wzmocni. Dziś rozprawiam się z naiwnymi powiedzonkami, które nie raz zrujnowały mi dzień, miesiąc, nastrój, marzenia, a niekiedy czułam, jakby miały mi zrujnować życie.
Możesz wszystko
No właśnie… nie. Możesz wiele. Często możesz więcej niż myślisz, że możesz, ale błagam nie dajmy sobie wmówić, że wystarczy wstać z tej kanapy i zacząć podbijać świat. Fajnie jest wierzyć w siebie i swoje możliwości. Na pewno też nie powinno się podcinać sobie samemu skrzydeł. Ale nie możemy też być jak ten głupi Ikar i wesoło lecieć w stronę słońca na skrzydłach swojej wiary. Wiara może i czyni cuda, ale nie. Po prostu nie. Nie pamiętam, kiedy czułam się tak zdołowana, jak wtedy kiedy uwierzyłam, że naprawdę mogę wszystko, że wszyscy mogą wszystko. No tylko, że… jakoś nie mogłam. Dziś wierzę, że mogę sporo, choć czasem nie mogę nic. I nawet jeśli wstaję z tej kanapy podbijać świat i okazuje się, że to jednak świat podbił mi oko, to już przynajmniej wiem, że to niekoniecznie moja wina. Bo czasem świat to po prostu kawał drania.
Wystarczy chcieć
Wystarczy chcieć i bardzo się starać, a nasze starania na pewno zostaną wynagrodzone. Byłoby pięknie, jeśli faktycznie by tak było. Bardzo długo żyłam w przeświadczeniu o istnieniu jakiejś życiowej sprawiedliwości, jakiejś tajemniczej siły, która pilnuje, by w ostatecznym rachunku wychodzić przynajmniej na zero. Wiecie, że złe rzeczy nie przytrafiają się dobrym ludziom, a jak się przytrafiają, to w końcu ta tajemnicza energia zatoczy koło i wyrówna bilans. Niestety to tak nie działa. Tak samo, jak nie wystarczy chcieć, żeby móc. I nawet jeśli bardzo, bardzo chcemy i jeszcze bardziej się staramy, to czasem los może odwrócić się do nas plecami. Wtedy możemy co najwyżej obrócić się na pięcie i poszukać ramienia, w które możemy się wypłakać.
Trzeba wierzyć, że będzie dobrze
Zgadzam się. Zawsze trzeba wierzyć, że będzie dobrze. Ale jednocześnie przygotować się na to, co zrobimy, gdy jednak będzie źle. Odpędzanie demonów może być skuteczne, jeśli faktycznie uda nam się je na dobre przegnać. Jednak jeśli tylko na siłę upychamy je w ciemnej szafie, warto mieć plan B na wypadek, gdyby nieoczekiwanie chciały nas złapać za stopę.
Sięgaj wyżej, chwytaj więcej
Wyżej, więcej, mocniej, teraz, już, natychmiast. Czasem mam wrażenie, że żyjemy w czasach wiecznego nienasycenia. Nigdy nie jest wystarczająco, bo zawsze może być lepiej. Najnowszy sprzęt przestaje być najnowszym sprzętem w ciągu kilku tygodni, najgorętsze debiuty są szybko zastępowane tymi jeszcze nowszymi, a produkty z metką „NOWOŚĆ!” lada moment trafiają do kosza z przecenami. My też chcemy być lepsi i lepsi, bo wiemy, że już nie wystarczy być wystarczającym. Wpadam w tę pułapkę każdego dnia. I codziennie próbuję pozwolić sobie na średniość, na przeciętność. Samodoskonalenie jest dobre, ale wyścig z samym sobą to ten, w którym nikt nie czeka na mecie, żeby poklepać z aprobatą po plecach. Tam spotkać możesz co najwyżej własne niezadowolone odbicie.
A Wy, macie swoją listę?